Partner serwisu
08 sierpnia 2016

Procedura na kichanie. Wywiad z mistrzynią wydziału ampułek w PF Jelfa SA

Kategoria: Rozmowa z...

– Gdy człowieka zacznie swędzieć nos albo będzie chciało mu się kichnąć, ma obowiązek wyjść do śluzy. Ze względów mikrobiologicznych, przed powrotem do pomieszczenia produkcyjnego musi zmienić maseczkę, gogle, rękawiczki.

O bezpieczeństwie, powierzonej odpowiedzialności i codzienności pracy operatora w pomieszczeniach klasy A/B opowiada Wiesława Słowik, mistrz wydziału ampułek w Przedsiębiorstwie Farmaceutycznym Jelfa SA należącym do Grupy Valeant Polska.

Procedura na kichanie. Wywiad z mistrzynią wydziału ampułek w PF Jelfa SA
  • Ile trwa zakładanie na siebie odzieży roboczej, od momentu wejścia na zakład produkcyjny, w przypadku operatora przebywającego w pomieszczeniach o najwyższej klasie czystości?

Ok. 15-20 minut. Mamy proceduralnie wyznaczoną ścieżkę dojścia do miejsca pracy i musimy ściśle się jej trzymać. Najpierw przygotowujemy się w pierwszej śluzie – myjemy w odpowiedni sposób ręce, przebieramy się w kombinezon bawełniany, zmieniamy czepek, obuwie, dezynfekujemy ręce i wchodzimy do pomieszczeń klasy D. W śluzie klasy C zmieniamy obuwie, zakładamy kombinezon z kapturem, dezynfekujemy ręce i wchodzimy do śluzy klasy B. Tam ubieramy pierwsze rękawiczki, wymieniamy buty, zakładamy kaptur, kombinezon, maskę, gogle i drugie rękawiczki.

  • Poszczególnych elementów jest bardzo dużo. Czy nie jest wam ciepło w tym „rynsztunku”?

Mimo że można to sobie tak wyobrażać, człowiek nie czuje się jak owinięty kilkoma warstwami folii spożywczej
– jeśli o to pani pyta (śmiech). Przy maszynie jest duży nawiew powietrza i odpowiednia temperatura. Nie
są to jednak komfortowe warunki pracy. Boks znajduje się w głębi zakładu, dlatego nie ma okien. Nie widać więc, czy jest dzień, czy noc i jaka jest na zewnątrz pogoda. Można poczuć się tam trochę jak w więzieniu.

  • Jak długo operator pracuje w takich warunkach?

To zależy od etapu produkcji. Przygotowanie maszyny, polegające głównie na czyszczeniu, zajmuje od 6-7 godzin, które można podzielić na etapy po 1,5 do 2 godzin. Co innego sporządzanie lub rozlew produktu, które trwają pełną zmianę, czyli 8 godzin dla operatora (a w sumie cały proces jeszcze dłużej). Wtedy jednak przewidziane są dla operatora 2 przerwy – w boksie spędza łącznie jakieś 7-8 godzin.

  • Czy jest możliwość zamiany jednego operatora na innego w trakcie pracy z powodu np. złego samopoczucia?

To zależy od wykonywanych czynności i trybu produkcji. Przede wszystkim jednak operator wchodzący do boksu musi być zdrowy, tzn. bez jakichkolwiek objawów złego samopoczucia. Zespoły, w zależności od sekcji, są 4-6 osobowe, więc zawsze można dogadać się między sobą wcześniej i w danym dniu pójść pracować np. do niższej klasy czystości.

  • A jak to jest w takich „przyziemnych” sytuacjach — gdy człowieka zacznie swędzieć nos, albo będzie chciało mu się kichnąć?

Takie sytuacje oczywiście się zdarzają – przecież jesteśmy tylko ludźmi. Mamy wtedy obowiązek wyjść do śluzy. Ze względów mikrobiologicznych, przed powrotem do pomieszczenia produkcyjnego musimy zmienić maseczkę, gogle, rękawiczki.

  • Czy pracując na co dzień w kombinezonie ochronnym zwraca się uwagę na swój wygląd?

Operatorzy pracujący w boksach o klasie czystości A/B w lustro w śluzie patrzą tylko po to, żeby sprawdzić, czy ubrali się w sposób prawidłowy – czy nigdzie nie wystaje kawałek ciała, czy spod czepka nie wychodzą włosy. W takich warunkach pracy nie ma miejsca na jakąkolwiek indywidualność dotyczącą wyglądu zewnętrznego. Z tego powodu zdarza się, że panowie ze służb utrzymania ruchu nie poznają kobiet- operatorów, spotykając je poza miejscem pracy. Człowiek zupełnie inaczej wygląda, kiedy ładnie się ubierze, uczesze, pomaluje…

  • No tak, o makijażu w tej pracy przecież też nie ma mowy.

Osobiście nie maluję się nawet na drogę do i z pracy. Są jednak panie-operatorki, szczególnie te nieco młodsze, które robią sobie makijaż wychodząc z domu, w pracy go zmywają, a później znowu się malują – jest
to zrozumiałe, tym bardziej w sytuacji, jeśli po pracy muszą pójść „na miasto” coś załatwić. Ja już chyba od
tego odwykłam (śmiech). Pogodziłam się z tym, że „taki mamy klimat”, że jako operatorzy jesteśmy elementem procesu albo częścią urządzenia.

  • Czy ten brak indywidualności w pracy odbijacie sobie w jakiś inny sposób, np. na spotkaniach rodzinnych albo imprezach firmowych?

Wiadomo, że kiedy człowiek gdzieś wychodzi, bez względu na to, czy prywatnie, czy zawodowo, chciałby dobrze się prezentować. W naszym przypadku ta chęć jest chyba podwójna. Ale tak jak powiedziałam wcześniej, do wszystkiego można się przyzwyczaić.

  • Również do pracy w godzinach nocnych?

W Jelfie operatorzy wydziału ampułek pracują w systemie 3-zmianowym. To też nie jest łatwe, bo miarowy stukot maszyny produkcyjnej działa na człowieka usypiająco. A my bez względu na to, czy jest noc, czy dzień, musimy być tak samo czujni.

  • Na pewno nie jest to praca dla każdego.

Jest to praca specyficzna. Po pierwsze operatorom nie wolno ze sobą rozmawiać, a mimo to trzeba się czasem komunikować. Nigdy nie przestajemy się tego uczyć, porozumiewamy się właściwie już wzrokowo, bo nie wolno wykonywać niepotrzebnych ruchów. Mamy stałe zespoły, których członkowie znają się i bardzo dobrze ze sobą współpracują.

Po drugie, trzeba zwracać uwagę na swoje ruchy – nie wykonywać ich zbyt gwałtownie. Przy każdej serii pracownik jest sprawdzany mikrobiologicznie. Pobiera się od niego próbki z palców i kombinezonu. Stale prowadzony jest monitoring środowiska i pomieszczenia. Licznik cząstek pozwala monitorować ich liczbę podczas sporządzania i rozlewu. Wszystko
musi być bezwzględnie jałowe.

I po trzecie, stale podnosi się nam wymagania, narzuca coraz większe rygory. Kiedyś na hasło „Test PST” w załodze było wielkie poruszenie. W tej chwili traktujemy to jak standard. Znajomość wszystkich obowiązujących nas przepisów mamy wręcz we krwi. Zdajemy sobie sprawę z odpowiedzialności, którą nam powierzono. W naszej pracy nie ma mowy o przymrużaniu oka na cokolwiek. Wszystko musi być robione
na 101%.

  • Czy często ktoś odchodzi z waszego zespołu?

Kiedyś tabletkarnia potrzebowała rąk do pracy. Osoba od nas poszła tam na zastępstwo i już nie wróciła. Nie dziwię się jej, bo praca w pomieszczeniach klasy D wygląda zupełnie inaczej. Operator nie musi ubierać tej całej „zbroi”. Zakłada tylko zielony kombinezon i „kapelusik”. To jest kolosalna różnica. Jeżeli jednak ktoś nowy przychodzi do pracy na produkcji na wydziale ampułek, to już zostaje – także dlatego, że Jelfa jest jednym z najlepszych pracodawców na jeleniogórskim rynku.

  • W Jelfie używacie kombinezonów jedno- czy wielokrotnego użytku?

Korzystamy z tej drugiej opcji. Na terenie zakładu znajduje się pralnia obsługiwana przez firmę zewnętrzną. Pranie kombinezonów odbywa się zgodnie z odpowiednimi procedurami.

  • Czy kiedyś jakiś nowy model kombinezonu szczególnie panią zaskoczył?

Nie, bo wszystko, co zakładamy na produkcję, najpierw testujemy. Nic nie trafia do użytku codziennego bez naszej akceptacji i dobrej opinii operatorów. Ponadto każda zmiana musi być odnotowana w dokumentach i procedurach ubierania.

  • A czy jest coś, co w tego typu odzieży warto byłoby poprawić?

W Jelfie używamy kombinezonów całościowych. Ich największym minusem jest spadanie nogawek na ziemię. Będziemy pracować nad rozwiązaniem tego problemu.

  • Wygoda użytkowania, łatwość ubierania, szybkość ściągania – co jest dla pani najważniejsze w odzieży roboczej?

Wszystko razem. W kombinezonie spędzamy 8 godzin dziennie, więc dobrze byłoby, gdyby nic nam nie krępowało ruchów. Łatwość ubierania jest kluczowa, bo redukuje liczbę nieprawidłowości podczas zakładania
odzieży i podczas pracy. Szybkość ściągania ma najmniejszy wpływ na jakość produktu, ale po 8 godzinach pracy w pomieszczeniu klasy A/B, każda z nas najchętniej wskoczyłaby od razu w dres i kapcie (śmiech).

Rozmawiała Patrycja Zawadzka

Fot. PF Jelfa SA

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ