Partner serwisu
Tylko u nas
16 listopada 2016

Byliśmy najbardziej kontrolowani w kraju. Wywiad z prezesem zarządu Jelfa SA

Kategoria: Rozmowa z...

– Już prawie 10 lat minęło od tzw. afery corhydronowej. Były to trudne miesiące, które nauczyły nas pokory. Przeszliśmy bardzo wiele inspekcji. Myślę, że swego czasu byliśmy najbardziej kontrolowaną przez GIF firmą farmaceutyczną w kraju – mówi Waldemar Stępień, prezes zarządu Jelfa SA.

Byliśmy najbardziej kontrolowani w kraju. Wywiad z prezesem zarządu Jelfa SA
  • Na słowo „zmiana” reagujemy zwykle negatywnie – zgodzi się pan?

Tak. Większość nie lubi zmian, tym bardziej drastycznych. Kojarzą nam się one z czymś złym, budzącym niepokój co do przyszłości. Powodują brak poczucia bezpieczeństwa i stabilności.

  • Jelfa jest jednak mistrzynią zmian.

Można nas porównać do kameleona. W swojej historii Jelfa przeszła wiele przekształceń. Najpierw funkcjonowała jako przedsiębiorstwo państwowe, potem stała się spółką giełdową – była notowana jako pierwsza polska firma farmaceutyczna. Następie została sprzedana przez Skarb Państwa Grupie Sanitas – już wtedy stała się częścią zagranicznego, prywatnego przedsiębiorstwa, a później dużego koncernu o zasięgu globalnym, czyli Valeant Pharmaceuticals International.

  • Czy z perspektywy czasu uważa pan, że wejście w struktury koncernu to była „dobra zmiana”?

Myślę, że każdy z etapów z życia Jelfy miał swoje lepsze i gorsze strony. Przede wszystkim każdy z nich był inny. Mieliśmy jednak to szczęście, że wszystkie zmiany zaszły u nas dosyć płynnie i spokojnie. Dzięki podejściu nowych właścicieli były przyjazne dla pracowników, etyczne i przeprowadzone w sposób odpowiedzialny.
Zmiana jest dobra wtedy, kiedy przynosi firmie i jej pracownikom rozwój. A zmiany w Jelfie dały nam właśnie nowe, inne niż dotychczas możliwości, bo bycie częścią czegoś dużego oznacza zwykle bycie silniejszym.

  • Ale jak pan powiedział – są lepsze i gorsze strony zmiany. Co więc wymieniłby pan jako ewentualny minus obecnej sytuacji?

Będąc spółką należącą do Skarbu Państwa, czy nawet będąc częścią mniejszej grupy Sanitas, byliśmy bardziej niezależni. Teraz pełnimy w branży farmaceutycznej ściśle określoną rolę, którą wyznaczyła nam korporacja, tzn. skupiamy się na wytwarzaniu. Na skutek restrukturyzacji pewnych funkcji już nie realizujemy, gdyż zostały przejęte przez struktury korporacyjne. Mam tutaj na myśli procesy związane z rejestracją leków, marketingiem, sprzedażą czy utrzymaniem systemów informatycznych.

  • Czy w korporacji macie miejsce na odrobinę autonomii?

Jak najbardziej. Valeant zostawia nam przestrzeń do decydowania oraz wolną rękę w wielu sprawach – przede wszystkim w zakresie zarządzania naszą wytwórnią.

  • Koncern ma w polsce cztery zakłady wytwórcze. czy jakoś ze sobą współpracujecie? pomagacie sobie nawzajem?

Tak, często się kontaktujemy, a szczególnie w sytuacjach, kiedy potrzebna jest jakaś pomoc w konkretnej sprawie, wymieniamy się informacjami i doświadczeniami. Blisko współpracujemy przy organizacji  i promocji usług produkcji kontraktowej, oferowanych przez nasze wytwórnie – mamy np. wspólną stronę internetową i materiały promocyjne. Tak naprawdę współpracujemy szerzej niż tylko w Polsce, bo również z zakładami z Francji czy Niemiec. Przykładem  było forum aseptyczne, które zorganizowaliśmy  w Jelfie kilka miesięcy temu. Przedstawiciele obszarów  wytwarzania produktów aseptycznych z całej Europy przyjechali do Jeleniej Góry, żeby podzielić się wiedzą i doświadczeniem. Jest to przykład konkretnej współpracy, którą zamierzamy kontynuować.

  • W zeszłym roku Jelfa obchodziła 70 lat. przy okazji jubileuszu zapowiadano nowe inwestycje oraz wprowadzenie do produkcji kolejnych preparatów. czy udało się to zrealizować?

W tej chwili nasze inwestycje nie są tak duże jak na przełomie wieków. Mamy zmodernizowane praktycznie wszystkie obszary produkcyjne. Naszą ostatnią inwestycją był zakup kompletnej, nowoczesnej linii do aseptycznego napełniania produktów półstałych w tuby na wydziale maści. Wiele zainwestowaliśmy także w kontrolę jakości, dzięki czemu wzbogaciliśmy się w nowoczesny sprzęt do analiz. Obecnie realizujemy zakup kolejnej linii pakującej  dla wydziału maści. Mamy też w planie inwestycje  w obszarze produkcji aseptycznej.

  • A jak to jest z zakupem maszyn i urządzeń? musicie robić to, co nakazuje „góra”?

W tej kwestii jesteśmy niezależni. Nasze procedury w tym zakresie nie zmieniły się od czasu, kiedy byliśmy spółką Skarbu Państwa – proces inwestycyjny prowadzimy samodzielnie. To my zbieramy wszystkie niezbędne informacje i proponujemy dostawcę danego urządzenia. Oczywiście od pewnego poziomu finansowego wymagana jest akceptacja na poziomie korporacyjnym. Nie ma jednak sytuacji, że ktoś nam narzuca, co dokładnie mamy kupić, ale korzystamy  z doświadczeń kolegów z innych zakładów naszej grupy.

  • Podobnie pewnie wygląda sytuacja w przypadku urządzeń do serializacji.

Zgadza się. Przygotowania do wdrożenia tego wymagania już rozpoczęliśmy – jesteśmy na etapie inwentaryzacji i planowania. W korporacji został powołany zespół, który koordynuje najważniejsze kwestie dotyczące zabezpieczenia leków przed fałszowaniem. Serializacji nie mamy, choć na jednej z linii na wydziale tabletek posiadamy urządzenie do drukowania kodów. Wynika to z tego, że wykonujemy produkcję kontraktową dla klienta europejskiego, który wymaga od nas takiego znakowania.

  • Czy uważa pan, że wytyczne związane z tzw. dyrektywą fałszywkową mogą być zagrożeniem dla firm farmaceutycznych w polsce?

Nie wydaje mi się. Firmy farmaceutyczne pewnie zdążą z realizacją tego zadania. Tym bardziej, że dostawcy niezbędnych urządzeń czy rozwiązań informatycznych są na to przygotowani. Raczej obawiam się  o to, czy system ten będzie przydatny i wykorzystywany do tego celu, do którego został stworzony. Do tego potrzebna jest współpraca na poziomie hurtowni i aptek.

  • Z Jelfą jest pan związany bardzo długo, przechodząc przez poszczególne szczeble kariery  w zakładzie. Który wspomina pan z największym sentymentem i dlaczego?

Kiedyś słyszałem, że pracę powinno się zmieniać co 5 lat. W moim przypadku to się nie sprawdziło. Karierę w Jelfie rozpocząłem w czerwcu 27 lat temu i faktycznie przeszedłem przez wiele stanowisk. Zaczynałem jako mistrz na produkcji na wydziale, na którym wytwarzano substancje aktywne pochodzenia zwierzęcego. Wydział  ten już dzisiaj w Jelfie nie istnieje, ale wówczas powstawały tam substancje do wielu ważnych produktów. Myślę, że ten etap wspominam z największym sentymentem. Poznałem wtedy, co to znaczy pozytywna atmosfera w pracy. Zresztą wiele osób, z którymi wówczas współpracowałem, nadal w Jelfie pracuje. Na przestrzeni tych 27 lat wiele się zmieniło, ale wspomniana atmosfera pozostała. Uważam, że to nas wyróżnia. Staramy się, aby każdemu dobrze się tutaj pracowało.

  • Zagląda pan czasem na produkcję?

Zdarza się, choć nieczęsto.

  • Wracając do pana stanowiska. jakim jest pan szefem na co dzień?

Trudno jest oceniać siebie. Trzeba byłoby zapytać pracowników. Jestem wobec siebie dosyć krytyczny. Zwykle jednak mam wrażenie, że powinien być bardziej wymagający.

  • A jaki powinien być prezes doskonały?

Przede wszystkim powinien patrzeć w przyszłość, czyli mieć wizję firmy na najbliższe lata, a mniej zajmować się sprawami bieżącymi i rutynowymi.  W naszym przypadku w pewnym zakresie tę przyszłość nakreśla nasz właściciel, więc sytuacja wygląda trochę inaczej niż w przypadku firmy całkowicie niezależnej.

  • Można powiedzieć, że „afera corhydronowa” zakończyła się w pewnym sensie „happy endem”. na pewno była to bardzo trudna lekcja. czego was nauczyła?

Już prawie 10 lat minęło od tej sytuacji. Faktycznie był to trudny czas. Po pierwsze, nauczył nas tego, że obraz przedstawiany w mediach jest inny niż w rzeczywistości. Sprawdziliśmy to na własnej skórze. Po drugie zapamiętaliśmy, że nieustannie należy oceniać i przewidywać ryzyko, rozważać możliwe zagrożenia, udoskonalać procedury. Po trzecie, nauczyliśmy się pokory. Przeszliśmy bardzo wiele inspekcji. Myślę, że byliśmy najbardziej kontrolowaną przez GIF firmą farmaceutyczną w kraju. Do dzisiaj nie wiemy i chyba nigdy nie dowiemy się, co się właściwie wydarzyło. Nie wyjaśniły tego ani nasze wewnętrzne działania, ani te prowadzone przez prokuraturę. Mamy tylko pewne hipotezy, ale żadnych konkretnych dowodów na ich potwierdzenie.

  • Pytałam, czego się nauczyliście, zapytam jeszcze odwrotnie – czego można nauczyć się od was?

Tak, jak powiedziałem, nasza rola w korporacji jest ściśle określona, zajmujemy się wytwarzaniem. Wyróżnia nas kompleksowość – wytwarzamy najwięcej różnorodnych form leków: półstałe, stałe, dermatologiczne i oftalmiczne, sterylne, w tym wytwarzane aspetycznie, liofilizaty. Powiedziałbym jednak, że naszą specjalnością jest produkcja aseptyczna. Mamy w tym zakresie bardzo duże doświadczenie i dobrze przygotowaną i wyszkoloną załogę. Potwierdzeniem tego jest certyfikacja FDA, co uważam za nasze naprawdę duże osiągnięcie.

Rozmawiała Patrycja Zawadzka
 

Wywiad został opublikowany w numerze 4-5/2016 magazynu "Przemysł Farmaceutyczny"

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ