Partner serwisu

Biotechnologia aplikacyjna, czyli krajowe przeciwciała monoklonalne

Kategoria: R&D

Do niedawna biotechnologia była uprawiana wyłącznie w ośrodkach akademickich niejako do szuflady… Poza Biotonem nie istniała tak naprawdę firma – podmiot prywatny, która wcielałaby w życie tę dziedzinę nauki. Zmieniło się to po powstaniu spółki Mabion. – Droga do sukcesu nie jest jednak łatwa w kraju, w którym produkuje się głównie leki generyczne – mówi kierownik centrum badawczo-rozwojowego firmy.

 Biotechnologia aplikacyjna, czyli krajowe przeciwciała monoklonalne

     Spółka Mabion została powołana wiosną 2007 roku. Stało się to z inicjatywy sześciu podmiotów, z których cztery to polskie firmy farmaceutyczne: Celon Pharma Sp. z o.o., Polfarmex S.A., Genexo Sp. z o.o. i IBSS Biomed S.A. Dwie pozostałe to świadcząca usługi doradcze Biotech Consulting Sp. z o.o. oraz prowadząca prace badawczo-rozwojowe BioCentrum Sp. z o.o. – Najważniejszą rolę w powstaniu Mabionu odegrali Maciej Wieczorek oraz Tadeusz Pietrucha, którzy widzieli w polskim przemyśle farmaceutycznym miejsce na biotechnologię aplikacyjną. Zdecydowali się na pierwsze w naszym kraju połączenie nauki i biznesu, które jest bardzo potrzebne, aby ten sektor mógł się rozwijać – mówi dr Sławomir Jaros, kierownik centrum badawczo-rozwojowego firmy.
    Mabion postawił na działalność bardzo technologicznie zaawansowaną. Nie od razu jednak Rzym zbudowano… Spółka na początku dysponowała tylko niewielkim laboratorium, wynajmowanym od Polskiej Akademii Nauk, w którym pracowało zaledwie kilka osób. – W miarę jak rozwijaliśmy projekt i udawało się przejść jego kolejne etapy, coraz bardziej wierzyliśmy, że nasze założenia są słuszne i że uda się zrealizować cel. W końcu dawna przestrzeń laboratoryjna przestała wystarczać i przenieśliśmy się w nowe miejsce – opowiada dr Jaros, który z firmą jest związany od samego początku. – Teraz kończymy inwestycję związaną z centrum badawczo-rozwojowym. Nowe laboratorium jest już w pełni wyposażone. „Domykamy” jeszcze sprawy związane ze strefą wytwórczą, w której zamierzamy produkować leki w średniej skali.
    Jaki jest zakres działalności firmy? Biofarmaceutyki, w tym przede wszystkim przeciwciała monoklonalne. Według dr. Jarosa to w tej chwili gałąź farmacji, która na całym świecie rozwija się najszybciej i przynosi największe zyski. Jest ona również bardzo korzystna dla pacjenta. – Wreszcie wchodzimy bowiem w erę takich leków, które potrafią rozpoznać konkretny czynnik chorobowy – wyjaśnia Jaros.

Czym są przeciwciała monoklonalne?
    Przeciwciała monoklonalne wykorzystuje się głównie w terapii antynowotworowej. – To cząsteczki białka syntetyzowane przez układ immunologiczny, który broni nas przed patogenami różnego typu, takimi jak wirusy, bakterie, pasożyty… Jest to więc taka naturalna forma obrony organizmu przed czymś, co wnika z zewnątrz, jest obce i nieznane – tłumaczy dr Jaros. W przypadku choroby nowotworowej mamy do czynienia ze „złymi” komórkami, tyle tylko, że są to nasze własne komórki. Stale dzielące się w sposób niekontrolowany. – Problem polega na tym, że przeciwciała monoklonalne nie powstają w takiej sytuacji, tzn. organizm nie broni się, bo komórki guza nie są rozpoznawane jako obce – mówi kierownik Mabionu.
    Idea przeciwciał monoklonalnych wywodzi się z natury. Jej zastosowanie stało się jednak możliwe dopiero w momencie opanowania narzędzi inżynierii genetycznej i tkankowej. – Czemu by nie zrobić takiej cząsteczki, która będzie miała budowę przeciwciała, będzie wyglądała jak przeciwciało i będzie w stanie rozpoznać komórkę nowotworową lub jakiś czynnik prowadzący do rozwoju nowotworu? – pyta dr Jaros. Tak się właśnie zaczęło. Zdolność do rozpoznawania przez przeciwciało czynnika chorobotwórczego nie wystarczy. Jest to tylko sygnał dla organizmu, aby zareagować. Dopiero kiedy nastąpi połączenie przeciwciała z komórką nowotworową, wiadomo, że jest to coś, z czym należy walczyć i indukowana zostaje cała reakcja obronna organizmu. Wtedy m.in. pojawiają się komórki odpowiedzialne za unieszkodliwienie kompleksu przeciwciało – antygen.

Technologia przez duże „T”
    Jak można uzyskać przeciwciała monoklonalne? – Na dwa sposoby. Każdy z nich jest dosyć skomplikowany – odpowiada kierownik centrum badawczo-rozwojowego Mabionu. Można zacząć od narzędzi bioinformatycznych i wymodelować nimi taką cząsteczkę, która będzie w stanie rozpoznawać określony antygen i mieć budowę przeciwciała. – Jest to jednak narzędzie bardzo niepewne, obarczone dużym błędem – twierdzi dr Jaros. Najczęściej izoluje się z guza, tkanki lub syntetyzuje się w laboratorium np. czynnik, który jest związany z chorobą nowotworową. Następnie uzyskane białko podaje się organizmowi, dla którego jest ono obce – najczęściej wykorzystuje się do tego celu komórki myszy, gdyż jest to zwierzę, które najłatwiej utrzymać w laboratorium. – Układ odpornościowy myszy zareaguje, czyli wytworzy przeciwciała rozpoznające białko nowotworowe – tłumaczy Jaros. – Komórki odpowiedzialne za produkcję przeciwciał mysich pobiera się i z ich genomu wyodrębnia geny, które odpowiedzialne są za syntezę przeciwciała. Po analizie budowy genu wybiera się takie sekwencje nukleotydowe, które bezpośrednio odpowiadają za syntezę tej części cząsteczki, jaka wiąże się z antygenem, i dodaje się kodujące fragmenty stałe, typowo ludzkie, przeciwciała. W ten sposób uzyskujemy gen kodujący przeciwciało – mówi dr Jaros. Komórkę wytwarzającą stabilne i dobre jakościowo przeciwciało rozmnaża się, czyli klonuje. – Nie można robić tego w komórkach bakteryjnych, które służą zwykle do namnażania mniejszych cząsteczek, np. insuliny. Białka ludzkie wymagają pewnej obróbki przez komórkę, tzw. obróbki potranslacyjnej, warunkującej prawidłowe przestrzenne ułożenie cząsteczki. W komórkach bakterii tego typu proces nie występuje w związku z czym niezbędne jest stosowanie komórek zwierzęcych – podkreśla dr Jaros. Nie można również stosować komórek ludzkich, ponieważ istnieje duże ryzyko przeniesienia ewentualnych patogenów. Standardowo stosuje się w przemyśle komórki chomicze bądź mysie komórki przyzwyczajone do wzrostu w zawiesinie.
    Kolejny etap produkcji przeciwciała monoklonalnego to optymalizacja warunków hodowania komórek producenta w celu zwiększenia wydajności procesu. – W międzyczasie rozwijamy metodykę oczyszczania bioproduktu z hodowli komórkowej, bo przecież mamy dużą mieszaninę składników komórkowych oraz medium hodowlanego. Musimy więc w jakiś sposób „wyjąć” produkt i oczyścić do takiego stopnia, który umożliwia bezpieczne podanie pacjentowi. Niezbędne jest także nieustanne rozwijanie narzędzi analitycznych, które pozwolą opisać wytworzony lek – potwierdzić prawidłowość jego budowy i funkcji biologicznej. Każdy taki lek to bardzo szeroki projekt złożony zarówno z elementów inżynierii genetycznej i komórkowej, jak i zaawansowanych metod analityki medycznej – podreśla Jaros.

Mabion postawił na działalność bardzo technologicznie zaawansowaną. Obecnie kończone są inwestycje związane ze strefą wytwórczą, w której spółka zamierza produkować leki w średniej skali.

Innowacja czy tylko nowość?
    Przeciwciała monoklonalne to bardzo nowa grupa leków – czy innowacyjnych? – Pojęcie leku innowacyjnego bardziej dotyczy konkretnego produktu. Lek innowacyjny, niezależnie od tego, do jakiej grupy produktów należy, stanowi coś całkowicie nowego, coś czego na rynku jeszcze nie było, np. nowy analog insuliny, nowy hormon… – odpowiada dr Jaros. Przeciwciała są obecne na rynku od niedawna, w naszym kraju nie stosuje się ich jeszcze powszechnie, ale trudno powiedzieć, że są innowacją. – Wśród przeciwciał pojawiają się po prostu innowacyjne, konkretne już przeciwciała – tłumaczy dr Jaros.
    Są dwa podstawowe plusy stosowania przeciwciał monoklonalnych w stosunku do innych dostępnych leków i terapii onkologicznych. – Przede wszystkim specyficzność leku – przeciwciało jest w stanie rozpoznać jedną konkretną cząsteczkę, konkretny antygen. Jest to wielka różnica w porównaniu z chemioterapią, która powoduje zabicie wszystkich komórek, również tych zdrowych – mówi dr Jaros. Świetnym przykładem jest przeciwciało stosowane w terapii raka piersi, ale tylko pewnych podtypów tej choroby. Przy jego zastosowaniu leczy się więc nie tylko konkretną chorobę, ale jej pewną podgrupę. Druga zaleta – są to leki bardzo mało toksyczne. Dlaczego? – Są one zbudowane tak jak nasze własne cząsteczki, w związku z czym organizm bardzo dobrze je toleruje. Nie występują więc efekty uboczne, które obserwujemy w przypadku leków chemicznych.

Problem może się pojawić na każdym etapie
    – Gdy zaczynałem pracować nad projektem przeciwciał monoklonalnych, to myślałem, że problemem jest właściwa budowa cząsteczki leku, bo to ona decyduje o wszystkich jego funkcjach – mówi dr Jaros. – Kiedy udało się przejść dalej, to problemem była wydajna konstrukcja genetyczna. Każdy etap, który staje się nowym, jest po prostu trudny. Tak to już jest, jeśli chce się coś zrobić dobrze. Na każdym etapie rozwoju projektu pojawia się wiele pytań. Czasami powstają bariery technologiczne, na rynku od niedawna, w naszym kraju nie stosuje się ich jeszcze powszechnie, ale trudno powiedzieć, że są innowacją. – Wśród przeciwciał pojawiają się po prostu innowacyjne, konkretne już przeciwciała – tłumaczy dr Jaros.
    Są dwa podstawowe plusy stosowania przeciwciał monoklonalnych w stosunku do innych dostępnych leków i terapii onkologicznych. – Przede wszystkim specyficzność leku – przeciwciało jest w stanie rozpoznać jedną konkretną cząsteczkę, konkretny antygen. Jest to wielka różnica w porównaniu z chemioterapią, która powoduje zabicie wszystkich komórek, również tych zdrowych – mówi dr Jaros. Świetnym przykładem jest przeciwciało stosowane w terapii raka piersi, ale tylko pewnych podtypów tej choroby. Przy jego zastosowaniu leczy się więc nie tylko konkretną chorobę, ale jej pewną podgrupę. Druga zaleta – są to leki bardzo mało toksyczne. Dlaczego? – Są one zbudowane tak jak nasze własne cząsteczki, w związku z czym organizm bardzo dobrze je toleruje. Nie występują więc efekty uboczne, które obserwujemy w przypadku leków chemicznych.

Problem może się pojawić na każdym etapie
    – Gdy zaczynałem pracować nad projektem przeciwciał monoklonalnych, to myślałem, że problemem jest właściwa budowa cząsteczki leku, bo to ona decyduje o wszystkich jego funkcjach – mówi dr Jaros. – Kiedy udało się przejść dalej, to problemem była wydajna konstrukcja genetyczna. Każdy etap, który staje się nowym, jest po prostu trudny. Tak to już jest, jeśli chce się coś zrobić dobrze.
    Na każdym etapie rozwoju projektu pojawia się wiele pytań. Czasami powstają bariery technologiczne które trzeba jakoś przełamać. – Podejrzewam, że na sam koniec okaże się, że bardzo trudny jest też etap przygotowania dokumentacji i proces rejestracyjny – konkluduje dr Jaros.


Od kiedy w sprzedaży?
    Mabion zamierza wprowadzić w najbliższym czasie na rynek dwa przeciwciała monoklonalne. Pierwsze z nich pojawi się w 2013 roku. Obecnie jest na etapie badań na zwierzętach i w ciągu krótkiego czasu firma rozpocznie pierwszą fazę badań klinicznych. Przygotowania dotyczące drugiego leku są przesunięte w czasie, dlatego też będzie on dostępny od roku 2014.
    Rejestracja leku biotechnologicznego musi się odbywać w procedurze centralnej, czyli europejskiej. – Jest to dosyć trudny proces. Wymaga przedstawienia odpowiednio przygotowanych danych z etapu rozwoju leku i z badań klinicznych – mówi dr Jaros. – Gra jest jednak warta świeczki, gdyż daje możliwość sprzedaży leku w całej Europie. W związku z tym, jeżeli będzie możliwość wprowadzenia naszych przeciwciał monoklonalnych na inne niż rodzime rynki, to na pewno będziemy chcieli z niej skorzystać.
    Mabion ma również zamiar rejestrować swoje leki w niektórych krajach poza UE, między innymi w Rosji, Chinach oraz Turcji.

Nie tylko onkologia
    Przeciwciała monoklonalne stosuje się głównie w terapii onkologicznej, ale na rynku są dostępne przeciwciała również na inny typ schorzeń, np. reumatoidalne zapalenie stawów. – Idea przeciwciał monoklonalnych jest wykorzystywana do produkcji leków na wiele różnych chorób. Generalnie wszędzie tam, gdzie wyleczenie wiąże się z inaktywacją bądź wyłapaniem czegoś – uważa dr Jaros. Przykładem jest przeciwciało, które wychwytuje cząsteczki powodujące rozwój naczyń krwionośnych.
– Wiadomo, że większość guzów tworzy sobie całą siatkę połączeń, którą wykorzystuje do dalszego rozwoju. Jeśli więc takie przeciwciało będzie zmniejszać stopień unaczynienia nowotworu, to będzie on miał gorsze warunki do rozwoju. Jest to jakiś sposób na leczenie. Tak jak nasz organizm broni się przed wieloma różnymi chorobami, tak samo my możemy w laboratorium tworzyć przeciwciała wobec bardzo konkretnych schorzeń.
    Mabion obecnie skupia się na przeciwciałach. Natomiast, posiadając technologię ich tworzenia, może tak naprawdę produkować dowolne białka terapeutyczne. Firma rozwija też leki na zlecenie dla firm farmaceutycznych. Są to zwykle różne klasy leków biotechnologicznych.

Spółka Mabion została powołana wiosną 2007 roku z inicjatywy sześciu podmiotów, z których cztery to polskie firmy farmaceutyczne.

Polska + innowacyjność = sukces?
    – Polska nie jest łatwym krajem dla innowacji – uważa kierownik centrum badawczo-rozwojowego Mabionu. – W krajach Europy Zachodniej czy w USA, które jest liderem w branży, technologie, jakie aktualnie rozwijamy, dostępne są już od dłuższego czasu. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Czy tym, że kraje zachodnie miały wsparcie z rządu? Czy po prostu łatwiej tam pozyskać kapitał na rozwój tego typu przedsięwzięć?
    Na pewno inwestorzy są tam również bardziej przyzwyczajeni do dużego ryzyka. W naszym kraju dopiero teraz widać, że ludzie coraz mniej boją się je podejmować i inwestują w spółki innowacyjne. Są one wprawdzie obarczone dużym prawdopodobieństwem niepowodzenia, jednak z drugiej strony, jeśli im się uda, to korzyści są o wiele wyższe. Dzięki odważnym biznesmenom pojawiają się możliwości między innymi dla takich firm, jak Mabion.
    Schody rozpoczynają się tak naprawdę już na samym początku – niewiele podmiotów stać na to, żeby po prostu zacząć działalność. Wsparcie ze strony państwa nie jest zadowalające. Czasami uda się pozyskać środki finansowe z jakiejś organizacji. Nie jest to jednak pomoc, która umożliwia start nowej firmie. Pozostaje więc albo giełda, albo – w przypadku dużych podmiotów – kapitał własny czy środki unijne. Te ostatnie kiedyś się jednak skończą. Poza tym, żeby je pozyskać, trzeba już prowadzić jakąś działalność, by być wiarygodnym dla urzędników.
    Czy największą barierą dla innowacyjności w Polsce są więc pieniądze? – Chyba jednak jest to technologia, którą trzeba wypracować. Jednym się udaje, a drugim nie. Do wielu rzeczy trzeba dojść samemu. Przecież firmy, które mają wiedzę na dany temat, nie chwalą się nią i publikują często wyłącznie szczątkowe informacje – tłumaczy dr Jaros. Tak więc latwiej jest pokonać barierę finansową niż tę technologiczną. Szansą jest zespół wykwalifikowanych specjalistów. – Dużym zagrożeniem w projektach innowacyjnych jest to, że złe decyzje i pomyłki wychodzą na sam koniec i tego bardzo się boję. Nie wszystko jesteśmy bowiem w stanie przewidzieć. Myślę jednak, że warto jest ponieść to ryzyko.

Autor: Patrycja Misterek

Artykuł został opublikowany w magazynie "Przemysł Farmaceutyczny" nr 4/2011

 

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ