Czy jesteśmy świadkami przełomu w leczeniu stwardnienia rozsianego?
Wysoko efektywne terapie zmieniły podejście do leczenia stwardnienia rozsianego – podkreślają eksperci.
Pierwszy kamień milowy w leczeniu SM
Stwardnienie rozsiane jest jedną z najczęstszych chorób ośrodkowego układu nerwowego o charakterze zapalno-demielizacyjnym. W Polsce choruje na nią ok. 45 tys. osób, najczęściej pojawia się w populacji u tzw. młodych dorosłych, czyli między 20. a 40. rokiem życia, 70% to kobiety. SM to choroba heterogenna. U każdego pacjenta przebiega inaczej, ale można wyróżnić trzy główne postaci: rzutowo-remisyjną (RRSM), pierwotnie postępującą (PPSM) i wtórnie postępująca (SPMS).
Jeszcze do niedawna leczenie na stwardnienie rozsiane było możliwe jedynie u pacjentów
z rzutowo-remisyjną postacią SM. Chorzy na postać pierwotnie postępującą nie mieli wskazanej żadnej skutecznej terapii. Sytuacja wyglądała podobnie w przypadku postaci wtórnie postępującej, w której dostępne w ramach programów lekowych terapie dla postaci rzutowo-remisyjnej modyfikujące przebieg choroby nie wykazują skuteczności w przypadku SPMS.
– Obecnie obszar stwardnienia rozsianego to jeden z najszybciej rozwijających się obszarów terapeutycznych. Widać to w tempie rejestracji nowych terapii o innowacyjnym mechanizmie działania. Rozwój medycyny w tym obszarze sprawił, że pacjenci, cierpiący na dotąd nieleczone postaci SM, zyskali możliwość leczenia za pomocą nowoczesnych terapii, które spowalniają znacząco rozwój choroby – tłumaczy prof. Halina Bartosik-Psujek, Konsultant województwa podkarpackiego w dziedzinie neurologii, Prezes Sekcji Stwardnienia Rozsianego i Neuroimmunologii Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. – Zgodnie z danymi najnowszego Atlasu SM[1] , Polska jest krajem, w którym chorzy mają dostęp do wszystkich leków zgodnych z zaleceniami klinicznymi. Wyjątek stanowi terapia dla pacjentów zmagających się z postacią wtórnie postępującą – jest to ostatnia grupa pacjentów, która wciąż czeka na dostęp do terapii – dodaje profesor Bartosik-Psujek.
Zmiana tradycyjnego schematu leczenia
Najczęściej powtarzanym schematem leczenia stwardnienia rozsianego jest rozpoczęcie terapii od leku z tak zwanej pierwszej linii leczenia o niższej skuteczności, a w momencie pogorszenia stanu zdrowia pacjenta zmienia się terapię na lek z drugiej linii leczenia
o wyższej skuteczności.
– Tradycyjne przekonanie o rozpoczęciu leczenia od terapii mniej inwazyjnej opierało się głównie na chęci uniknięcia leków o długim czasie działania na układ immunologiczny, a także wyborze leku bardziej bezpiecznego dla pacjenta, o niższym występowaniu skutków ubocznych. Dziś, dzięki kilkuletnim badaniom wiemy, że bezpieczeństwo terapii podstawowych i wysoko efektywnych jest porównywalne. Przykładem może być ofatumumab, lek, który może zaoferować pacjentom wysoce skuteczne i bezpieczne leczenie nawet we wczesnym stadium choroby, a tym samym zapobiegać wczesnemu postępowi niesprawności – tłumaczy prof. Krzysztof Selmaj. Stwardnienie rozsiane to choroba autoimmunologiczna, więc jeśli stany zapalne zostaną skutecznie zatrzymane na początku choroby, to procesy neurodegeneracyjne nie wystąpią lub zostaną znacząco opóźnione. Wprowadzenie terapii o wysokim poziomie bezpieczeństwa na poziomie I linii i skuteczności II linii leczenia daje możliwość pacjentowi
i lekarzowi wyboru optymalnego leczenia w ramach terapii SM – puentuje.
Badania przeprowadzone wśród pacjentów wykazują, że stosowanie leków skutecznych
i wysoko skutecznych należy do głównych oczekiwań osób chorujących na stwardnienie rozsiane (87%).[2] Dzięki temu pacjenci mają pewność, że otrzymuje najbardziej efektywne leczenie, które zatrzymuje postęp choroby.
– Jednym z głównych priorytetów w leczeniu stwardnienia rozsianego powinien być wczesny dostęp do wysoko efektywnych terapii zgodnie z europejskimi standardami. Oprócz ich skuteczności i profilu bezpieczeństwa, dla pacjenta zachęcający może być również sposób podawaniu terapii, który umożliwia dostosowanie jej do preferencji chorego. Poza tradycyjnymi tabletkami i wlewami pojawiają się także iniekcje podskórne, dawkowane samodzielnie raz w miesiącu przy pomocy wstrzykiwacza podobnego do tego, który jest stosowany u pacjentów z cukrzycą. Taki sposób podania pozwala na zindywidualizowanie terapii i dostosowanie jej do potrzeb chorego, z uwzględnieniem nie tylko aktywności choroby, ale i planów życiowych – wyjaśnia dr n. med. Elżbieta Jasińska z Poradni Neurologicznej RESMEDICA w Kielcach. – Z mojej praktyki klinicznej wynika, że sposób podania leku bez konieczności hospitalizacji i premedykacji znacząco wpływa na jakość życia , ale też motywację pacjenta do leczenia. Tym samym zmniejsza szansę na odejście od terapii. Brak konieczności tak częstych wizyt lekarskich może również pozytywnie wpłynąć na optymalizację modelu opieki – puentuje dr Jasińska.
[1] Atlas of MS 2021, MS International Federation, 2021, dostęp: Number of people with MS | Atlas of MS
[2] Ankieta skierowana do pacjentów chorujących na stwardnienie rozsiane przeprowadzona w dniach 12.05.2021 do 25.05.2021 r., N=332 przez Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego i Fundację SM-Walcz o siebie w ramach kampanii edukacyjnej „Zapytaj o SM”
Komentarze