Partner serwisu
28 kwietnia 2015

Niedaleka droga od kremu do maści

Kategoria: Rozmowa z...

– Częściowo jesteśmy firmą farmaceutyczną, gdyż ponad 10% naszych produktów stanowią leki generyczne w formie maści. Myślimy także o wprowadzeniu na rynek leków innowacyjnych. Staramy się rozwijać produkcję farmaceutyczną – od kremu do maści jest niedaleka droga – mówi Zenon Ziaja, założyciel znanej firmy kosmetyczno-farmaceutycznej.

Niedaleka droga od kremu do maści
  • Pana życiorys mógłby stanowić materiał na książkę albo scenariusz na film – biznes zaczynał Pan od kupionej za pożyczone dolary maszyny do lodów przystosowanej do produkcji kosmetyków.

Może się to wydawać szokujące, ale rzeczywiście tak było. Początek lat 90. to okres rewolucyjny. Wiele firm, które wtedy powstawało, może pochwalić się podobną historią. Świat był wówczas zupełnie inaczej skonstruowany. Robiło się coś z niczego. W sklepach półki świeciły pustkami, więc wszystko schodziło na pniu. Sam kosmetyki produkowałem, pakowałem, rozwoziłem – raz nawet jadąc 3 dni i 3 noce z Gdańska na Śląsk zasnąłem za kierownicą mojego samochodu. Dzisiaj taki model biznesowy byłby raczej niemożliwy.

  • Czy te początki miały wpływ na to, jak teraz kieruje Pan firmą?

W swojej karierze zawodowej miałem okres fascynacji organizacją pracy. Zawsze mnie to interesowało, dużo na ten temat czytałem, uczestniczyłem w szkoleniach. Może przyczyniła się do tego moja pierwsza praca – byłem kierownikiem dużej, szpitalnej apteki, oraz duch sportowca – w wolnym czasie gram w tenisa. W latach 70. zarządzanie stało się dosyć modną dziedziną nauki, ale nie było czasu na wdrażanie w życie jej założeń. Ważniejsze było know-how. Dzisiaj znajomość nowoczesnych technik zarządzania jest konieczna. Wracając do pytania… Produkujemy 6 milionów sztuk kosmetyków miesięcznie i zatrudniamy ok. tysiąca ludzi. Jest to zupełnie inna organizacja niż ta sprzed 26 lat. Początki firmy na pewno w jakimś stopniu miały wpływ na to, jakim dzisiaj jestem szefem. Staram się jednak coraz więcej zadań powierzać innym.

  • Czy to prawda, że na farmację poszedł Pan tylko po to, żeby uciec przed wojskiem?

Tak, zastanawiałem się nawet nad zmianą kierunku studiów na dziennikarstwo. Zdawałem na medycynę i zabrakło mi jednego punktu. Jeśli nie podjąłbym studiów, powołano by mnie do wojska. Farmację studiowałem z dużymi oporami. Nie chciałbym nikogo urazić, ale zawód farmaceuty utożsamiałem ze sprzedażą leków w aptece. Wolałem pracę w przemyśle farmaceutycznym. Życie potoczyło się jednak inaczej – zostałem przymuszony do pełnienia funkcji kierownika apteki. Okazało się jednak, że placówka ta była taką małą fabryką leków. Dzięki temu pokochałem zawód farmaceuty. Specjalizowałem się w kroplach, w płynach infuzyjnych. Firmę założyłem po to, żeby produkować leki, przerósł mnie jednak mozolny i kosztowny proces rejestracji produktów leczniczych. W związku z tym opracowałem recepturę kremu oliwkowego i tak się zaczęło.

  • Czy ma Pan sentyment do tego produktu? Ponoć jego receptura jest praktycznie niezmienna od samego początku.

Jestem facetem, ale mam sentyment do wielu produktów. Największy oczywiście właśnie do kremu oliwkowego. Jego receptura jest identyczna jak na początku, ale surowce, które wchodzą w jego skład, są znacznie lepszej jakości. Kiedy zaczynaliśmy produkcję, na rynku było zaledwie kilku producentów wazelin. Dzisiaj jest ich ponad setka. Muszę się przyznać, że jestem jednym z pierwszych konsumentów każdego naszego nowego kosmetyku. Testuję na sobie wszystko poza odżywkami do włosów (śmiech).

  • Dobry kosmetyk = drogi kosmetyk?

Wszystkie kosmetyki na świecie są produkowane z tych samych surowców. Są składniki droższe i tańsze, ale cenę produktu tak naprawdę determinuje opakowanie, reklama i usytuowanie produktu na półce. Dobry kosmetyk to przede wszystkim dobra koncepcja, odpowiednie surowce, no i skala produkcji. Jeśli daną substancję kupuje się w ilości 10 ton zamiast np. 10 kg, to różnica w cenie będzie istotna. Ziaja niskie ceny
utrzymuje właśnie m.in. dzięki ogromnej skali produkcji. Taka jest filozofia naszej firmy.

  • Naszymi czytelnikami są głównie przedstawiciele krajowego przemysłu farmaceutycznego. Czy śledzi Pan ten segment i dostrzega analogie do branży kosmetycznej?

Jesteśmy zakładem produkcji leków i ponad 10% naszych produktów stanowią leki generyczne w formie maści. Myślimy także o wprowadzeniu na rynek leków innowacyjnych, nad którymi w działach badawczo-rozwojowych pracuje ponad 50 osób. Współpracujemy z naukowcami z różnych laboratoriów w Polsce i na świecie. Staramy się rozwijać produkcję farmaceutyczną – od kremu do maści jest niedaleka droga.

  • W co firma Ziaja nigdy nie zainwestuje?

Raczej nie interesuje nas „kolorówka”. Nie zamierzamy ani zlecać produkcji, ani wytwarzać private label. Zastanawialiśmy się nad akwizycją jakiegoś podmiotu, ale wszystko co było interesujące, zostało już praktycznie przejęte, więc to też odpada. Nigdy jednak nie mówię „nigdy”, bo nie wiadomo, co życie przyniesie.

  • W takim razie jakie są dalsze plany firmy?

Staramy się planować przynajmniej na 2-3 lata do przodu. W Polsce nasza marka jest znana i ceniona od lat. Potencjał widzimy w eksporcie. Na razie stanowi on 8-10%, ale liczymy na wzrost w najbliższym czasie. Jesteśmy w tym zakresie optymistami.

  • Który rynek jest najbardziej atrakcyjny z biznesowego punktu widzenia?

Tak naprawdę każdy. Przede wszystkim jednak kraje najbardziej rozwinięte, jak: Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania. No i oczywiście USA. Wiele razy próbowaliśmy tam zaistnieć, ale wejście jest bardzo trudne. Jest to rynek odmienny od europejskiego, rządzący się własnymi prawami, przede wszystkim ze względu na skalę produkcji. Szansą na przełamanie barier może być polsko-amerykańska umowa o wolnym handlu.

  • Dzięki farmacji spełnił Pan swoje marzenia. Ponadto od kilku lat jest Pan na liście najbogatszych Polaków w rankingu „Wprost”. Czy przywiązuje Pan wagę do liczb?

Praktycznie żadnej. Obecność mojego nazwiska na tej liście ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Dużo
ważniejsza jest jego obecność na opakowaniu dobrego kosmetyku.

  • A czy jeśli nie farmacja, to np. muzyka?

Kiedyś, jakieś 100 lat temu (śmiech), faktycznie grałem jazz tradycyjny, trochę dziś już zapomniany gatunek muzyki. Ziaja wspiera festiwal jazzowy, który odbywa się w Gdańsku. Na tym jednak kończy się moje obecne powiązanie z muzyką. Nie grywam już nawet w niedzielę (śmiech). Jeśli chodzi o grę, to jak wspomniałem na początku, lubię tenis. Kiedyś ten sport stanowił bardzo ważny element mojego życia – jeśli nie spędzałem na korcie przynajmniej dwóch godzin, uważałem dzień za stracony. Grywałem z byłymi zawodnikami. Dzisiaj powiedziałbym, że raczej „wychodzę na kort”, aniżeli gram (śmiech). Mecz bardziej traktuję jako spotkanie towarzyskie.

  • W biznesie osiągnął Pan już praktycznie wszystko. Jakie są Pana marzenia?

Marzenia są ważne. Człowiek zawsze powinien mieć jakieś marzenia. Ja życzyłbym sobie, żeby Polska była
normalnym krajem, żeby następne pokolenia mogły się tutaj rozwijać. No i żebym jeszcze dał radę ograć kolegów w tenisa (śmiech).

Rozmawiali: Patrycja Misterek i Przemysław Płonka

Fot. Ziaja Ltd

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ