Maszyny rozwoju
Rozwój jest możliwy tam, gdzie nie brakuje nie tylko pomysłów, ale przede wszystkim odwagi w mierzeniu się z coraz to nowymi wyzwaniami – mówi Jarosław Wolniewicz z Wol-Pharma Consulting.
Przez wiele lat pracował pan w branży farmaceutycznej przy produkcji leków. Dziś jest pan „po drugiej stronie”...
To prawda. Przez 20 lat pracowałem w branży farmaceutycznej, technologie i procesy wytwarzania nie są więc mi obce. Odpowiadałem za te procesy od stanowiska technologa, aż po członka zarządu. Potrafię dzięki temu bardzo dobrze, ale też krytycznie, ocenić dane rozwiązanie, maszynę. Jednocześnie cieszę się z faktu, że mogę reprezentować obecnie firmę Korsch w Polsce, Czechach i Słowacji, gdyż jestem przekonany do ich rozwiązań, z których zresztą korzystałem wcześniej.
Mieliście u siebie tabletkarki Korscha?
Tak, oczywiście. Choć sytuacja ze sprzedażą na rynku maszyn konkretnych producentów zawsze ulega jakimś wahaniom, zmianom, to firmę Korsch wszyscy znają. Osobiście czuję do niej pewien sentyment. To właśnie na ich tabletkarce, kiedy skończyłem studia farmaceutyczne, rozpocząłem swoją aktywność technologa w Polfie Grodzisk. Wówczas szef zarekomendował mi, żebym podjął się nauki tabletkowania i pierwszą maszyną, której obsługi się nauczyłem i tabletkowałem jako operator, była właśnie tabletkarka Korsch. Pamiętam do tej pory jej typ – był to PH300.
Historia zatoczyła więc w moim przypadku koło. Teraz znajduję się – jak pan powiedział – „po drugiej stronie”, ale czerpię z tego satysfakcję, bo po pierwsze mogę wykorzystać swoją wiedzę, a po drugie widzę, jakie innowacyjne rozwiązania są planowane, przygotowywane i rozwijane.
Obserwuje pan rynek polski. Jakie trendy dziś na nim panują?
Rynek polski jest obszarem, gdzie Korsch ma bardzo dobrze rozpoznawalną markę. Urządzenia tej firmy funkcjonują praktycznie u wszystkich znanych producentów leków. Są to maszyny zarówno starszego typu, jak i te najnowsze. Pracują na potrzeby produkcji oraz działów badawczo- rozwojowych.
Bardzo interesujący jest zauważalny trend, który kieruje tabletkarki Korscha do kierunków badawczych nad trudnymi, złożonymi formami tabletek. Myślę, że mamy w tej kwestii pozycję lidera. Otrzymujemy bardzo dużo zapytań w tym kierunku, a to daje mi od razu odpowiedź na pytanie, w którą stronę zmierzamy. Wydaje mi się, że obserwując zainteresowanie formami złożonymi tabletek widać, że jest zapotrzebowanie na wprowadzenie ich w większej liczbie na rynek polski.
Czy złożone formy tabletek oznaczają więcej wyzwań i problemów do rozwiązania dla producenta maszyn?
Korsch od samego początku powołania firmy do życia skupił się na procesach tabletkowania i produkuje prasy, nieustannie poszukując nowych rozwiązań, które później wdraża. Kiedyś nie było praktyki patentowania i wiele rozwiązań wypracowanych przez firmę z Berlina znalazło potem swoje odzwierciedlenie u innych producentów, ponieważ stwierdzili oni, że skoro takie rozwiązania się sprawdzają i dobrze funkcjonują, to dlaczego nie użyć ich w swoich maszynach? To ugruntowane doświadczenie i innowacje firmy Korsch wyznaczają od początku kierunek w branży.
Firma weszła do farmacji z pierwszymi urządzeniami już w 1950 roku. Była to rodzina EK0, znana do dziś w wielu laboratoriach nie tylko w Polsce. W latach 60-tych ubiegłego wieku wprowadzono linię pras PH, które nadal z powodzeniem funkcjonują, np. PH300 czy PH400. Korsch zdobył renomę na rynku tabletkarkami, które cieszą się niezawodnością.
A wracając do form złożonych. Cała najnowsza, opatentowana rodzina maszyn XL i możliwość swobodnego komponowania urządzenia w zależności od konkretnych potrzeb użytkownika, jak również uzupełnianie tej maszyny w ramach jednego zakupionego egzemplarza, zgodnie z postępującym spływem kolejnych, nowych produktów, daje niesamowite możliwości, unikatowe w skali światowej. Maszyna może być doposażona w jeden format, a później, w momencie wprowadzenia bardziej złożonej formy tabletki, takiej jak dwuwarstwowa, trzywarstwowa czy tabletka w tabletce, może być doposażona w kolejne szybko- wymienne moduły. Daje to szaloną uniwersalność, bo tak naprawdę mamy zakup jednej maszyny, a sumarycznie jest tych maszyn kilka. Elastyczność i modułowy charakter, a następnie dostosowanie poszczególnych elementów pod kątem samego produktu, pozwala na efektywną pracę nawet z najbardziej wymagającymi i trudnymi produktami.
Wymagające i trudne produkty to które? Jakie problemy wynikają z tej „trudności”?
Dostosowanie poszczególnych pojedynczych elementów maszyny pod kątem samych produktów pomaga w przypadku tych, które np. słabo osypują się do matryc. Można wtedy zastosować różne kombinacje samych podajników, korzystając z dużej swobody w doborze odpowiednich oprzyrządowań, co pozwala na poprawę jakości nawet wytwarzanych już od jakiegoś czasu produktów. Przeprowadziliśmy pod moją kontrolą próby w Berlinie z kilkoma klientami z rynku polskiego – są bardzo zadowoleni z wyników. Wszystko wskazuje na to, że nawet najtrudniejsze produkty, które stwarzają problemy natury technologicznej, udaje się zoptymalizować w tabletkarce Korsch. To pozwoliło np. uzupełnić klientom pewne elementy formatów na maszynie i zwiększyć wydajność urządzeń, a przez to obniżyć koszt jednostkowy samego produktu. Jest to zauważalne od razu w wynikach firmy.
Poprawa wyników jest ważna, ale najważniejsze dla firm jest bezpieczeństwo produktu i pracownika. Czy w tym obszarze Korch wdrożył jakieś rozwiązania?
Ciekawym przykładem jest prezentowany na targach model tabletkarki XL200, wykonanej w standardzie OEB5. Mówimy tutaj już o maszynie zhermetyzowanej, stosowanej do cytostatyków, gdzie poziom zawartości substancji aktywnej w powietrzu (OEL) jest na poziomie mniejszym niż 1 μg/m3. Takie wartości wymagają bardzo precyzyjnego wykonania urządzenia. Jest to podyktowane zabezpieczeniem nie tylko samego produktu, ale przede wszystkim obszaru wytwarzania. Odpowiedzialność za to spoczywa oczywiście na wytwórcy, który musi zadbać o odpowiednie pomieszczenie i oczywiście klasyfikację OEB w strefie GMP.
Maszyna jest wyposażona w pełny układ mycia, z portami rękawicowymi do manipulowania wewnątrz strefy prasowania. Kiedy wymagana jest jakaś interwencja, chociażby demontaż oprzyrządowania czy jakakolwiek operacja wewnątrz maszyny, można ingerować do strefy prasowania bez otwierania maszyny i „skażenia” strefy produkcyjnej.
Operator nie musi przebywać stale w pełnym kombinezonie, z maską oddechową?
Dokładnie tak. Stosowanie rozwiązań hermetycznych w tej klasie poprawia nie tylko bezpieczeństwo operatora, ale także komfort jego pracy. Zwiększa się również wpływ na zachowanie odpowiedniej czystości samego pomieszczenia w trakcie prowadzenia procesu.
Dodatkowo układ mycia w miejscu pozwala wypłukać bardzo dokładnie całą substancję o wysokiej aktywności czy też wręcz toksyczną, w zależności od charakteru substancji, o której mówimy. W momencie, kiedy operator rozszczelnia maszynę, otwiera pokrywy i przystępuje do demontażu oprzyrządowania czy zmiany formatu na inny, mamy już zapewnione bezpieczeństwo i jego, i stref. Oczywiście wymagane jest procedurami czyszczenie pomieszczenia, ale nie dochodzi do pełnej kontaminacji i proces jest ułatwiony, przez co sprawniejszy. Myślę, że to ogromna zaleta rozwiązań hermetycznych.
Większy komfort dla ludzi wynika też z mniejszego hałasu pracy maszyny.
Bardzo dużo osób zwraca uwagę na cichą pracę tabletkarek Korsch. A tę cichą pracę mogę potwierdzić wynikami badań przeprowadzanych w trakcie kwalifikacji urządzeń. Przy pełnych obrotach rotora i pracy z produktem czy placebo w trakcie prób, poziom hałasu nie przekraczał maksymalnie 75 dB, a nierzadko wyniki w samych protokołach były w okolicy 70 dB. Jak na urządzenie tego typu to bardzo dobry wynik, co jest związane ze specyficznym, zastrzeżonym rozwiązaniem zastosowanym przez firmę, dodatkowo ograniczającym wibracje. Te nie przenoszą się z części prasującej, roboczej, która jest jakby wydzielona od samej obudowy. W związku z tym nie mamy ryzyka przenoszenia się drgań na konstrukcję budynku, w którym urządzenie pracuje.
Mówiąc o komforcie pracy na myśl przychodzi mi jeszcze prezentowany tutaj model XM12. Ta maszyna jest zupełnie wyjątkowa, bo można ją przewozić z pomieszczenia do pomieszczenia. Jest przygotowana w ten sposób, że jej kompaktowa budowa pozwala na transport na kółkach nośnych. To przykład – jak to określam – maszyny rozwoju. A rozwój jest możliwy tam, gdzie nie brakuje nie tylko pomysłów, ale przede wszystkim odwagi w mierzeniu się z coraz to nowymi wyzwaniami.
Cały artykuł został opublikowany w numerze 3/2017 magazynu „Przemysł Farmaceutyczny''.